czwartek, 18 czerwca 2015

BŁYSK POLITURY DĘBOWYCH DESEK

/mojej matce Elżbiecie z okazji imienin, z wyrazami miłości, 18.06.2015 r./

wiem, że Twój własny portret
o nazwie – przedświt epilogu,
wydrążony zostanie ścieżkami – starość,
niczym koryta wyschniętych, wysłużonych rzek
na mapie opatrzonej co raz to nową legendą –
…20, 30…50, 60…i dalej

dalej?
ile? ile jeszcze?
któż odpowie?
któż zna topografię żywota…
Emmanuelu?
Emmanuelu, zaklinam Cię!
uchyl arkana exitus letalis[1]

wiem, że będę trwał do końca
jak cień – descendent [2] Twego pokolenia,
w poszanowaniu Twej sędziwości,
owoc Twojego świadomego wyboru –
niech się stanie cud życia,
ja, filiacja[3] Twa doskonała!

i nagle, bez zapowiedzi…

wiem, że zatrwoży mnie
błysk politury dębowych desek,
mimika będzie powstrzymywać mnie mimowolnie
od nałożenia makijażu – łzy bólu,
w drodze, wśród lamentującego korowodu –
na nas też przyjdzie pora…

powtarzać będę nieodrodne libretto – dlaczego?
rozbijające się o klif mego frasunku…
i wierzyć usilnie, że Ty,
zaklęta jedynie jesteś w letargu –
oczekiwanie
z obliczem idyllicznym –
ufam

cóż mi będzie po anielskich orszakach,
po duszącej, ciężkawej woni dymu
uświęconych kadzideł,
rozpływającego się w powietrzu
niczym alegoria ludzkiego losu…
dyfuzja tajemnych składników – życie, śmierć

smagać Cię będą promienie słońca niewinne,
niejako reflektory, krzyczące mocnymi strugami –
patrzcie! główna wedeta [4] dramatu!
nawet wtenczas kiedy wścibski deszcz
także postanowi przygodnie zanieść się płaczem,
usilnie pragnąc ukryć cudze krople
i jakoby ściszyć zawodzenie rozpaczy?


wiem, że będzie mi odtąd brakować
Twych instrukcji do obsługi życia –
zatrzymaj się, przemyśl, ja radzę!
klucz przestanie pasować do zamka?
z mechanizmem –
Ty – metoda, ja – wykonawca,
czasem zawadiaka, toporny uczeń…

wiem, że przerazi mnie
brak Twej powszedniej obecności,
która stanie się jeno stertą
wyblakłych fotografii, negatywów reminiscencji,
odbitych nieraz gdzieś w natłoku myśli…
proces przywodzenia –
uosobienie twarzy stop.
włosów stop. uśmiechu stop.
głosu stop.
wciąż pamiętam stop.

i czas, wyrozumiały jegomość Chronos
zabliźni ranę, drzazgę
bez ustanku wbitą w kier w mych piersiach
na wieczność mej doczesności,
ukoi zamyślenie ponure, somatyczną zadumę
i łkanie, kwilenie bezbronne –
wróć, nie zostawiaj!

i tylko słyszę…

cyk, cyk, cyk…
wskazówki bezlitosnego zegara
z tarczą prozaicznej teraźniejszości,
z bezwzględnymi ślepiami cyfr –
życie – sekundnik,
kiedy odejdziesz? – mała wskazówka,
a kiedy powrócisz? – duża wskazówka

cyk, cyk, cyk…
nieubłaganie przemija!

cyk, cyk, cyk…
będę pamiętał!

cyk, cyk, cyk…
nie zatrzyma go żadna dusza!

cyk, cyk, cyk…
będę czekał…

mamo





[1] śmierć 
[2] krewny w linii zstępnej, np. syn wzajemny 
[3] stosunek dwóch osób lub rzeczy, z których jedna pochodzi od drugiej
[4] daw. sławna aktorka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz