Wszyscy stoją już na sali
napięci w wyproście,
są lubiani i niechciani, każdy
jest tu gościem.
Jeden znak królewskim palcem
daje przyzwolenie,
jakby wszelka żywa dusza
dostała natchnienie.
Rusza tabun par do przodu,
niczym ślepe gęsi,
sztywne kroki marionetki
wyjmują z pamięci.
Fruną pióra na parkiety, oni
suną płynnie,
pudrowane głów fryzury burzą
się niewinnie.
Nie ma trosk, ni głodu, żalów,
żywot jak w Edenie,
a za oknem? cóż za oknem! nędza, upodlenie…
Jedzmy, pijmy, gdy podano,
zdrowie naszych pań!
jacy ludzie? dla nich breja! a
dla nas champagne!
Tańczmy wszyscy, bawmy,
śmiejmy, król znów dostał brawa,
jacy ludzie? cóż tam ludzie!
niech żyje zabawa!
Kapie na nich złoto stropów,
zgubny to już setny bal,
niech wiruje bezsensowny menuet Versailles!
A po salach szemrzą głosy,
kukły są znudzone,
przytaczają historyjki
skandalem słodzone.
Tutaj plotka jest dziś w cenie,
jest jak pełny bukłak,
co sensacje wciąż wylewa w
krasomówczych sztukach.
Jedna pani z drugą panią tej
trzeciej opowie,
że ta czwarta razem z piątą, są
we dworskiej zmowie.
Tańczą dalej, a na przodzie
Madame Déficit,
ją tu także nie omija złych
pomówień zgrzyt.
Że rozrzutna, hazardzistka, moc
przyjęć wyprawia,
ale co tam! tu się żyje! dla
królowej brawa!
Słychać chichot, dwórek,
metres, spitych nieogładnie,
a pieniądze? cóż pieniądze!
przecież nikt nie kradnie!
Kiedy skończy się ta uczta, tej
hipnozy znoje,
mechanicznie się przeniosą na
swoje pokoje.
Nieświadome, puste lalki ubrane
z przepychem,
jutro znowu się napoją ludzkich
krzywd kielichem.
Niech to nigdy się nie kończy,
sznyt, ekstrawagancja,
dokąd tu grzejemy miejsca, a na
zewnątrz Francja!
Więc odrzućmy liche sprawy
gdzieś za mury, w dal,
roi est
mort, vive le roi et menuet Vesailles!